,,Leśne cuda” to książka autorstwa Sylwii Kubik, która wprowadza nas w świąteczny nastrój. Już sama okładka kusi i przyciąga wzrok. Nie brakuje w niej zimowych i świątecznych motywów, ale cała fabuła jest już sporym zaskoczeniem, ponieważ została oparta na faktach.
„W jej charakterze, a może sposobie bycia było coś nieokreślonego, co sprawiało, ze miał ochotę jej dogryzać. I robił to. Niekiedy bardziej szorstko, niż zamierzał, ale nie potrafił nad tym zapanować”.
Główną bohaterka jest Michalina Foremska, która po zawodzie miłosnym postanawia na dłużej pozostać u swojego dziadka Franciszka na wsi. Dziewczyna jest popularną influencerką i wiele osób jej tego zazdrości. Pewnego dnia jej dziadek wraz z sąsiadką Lubomią postanawia poznać ją z Dominikiem, który właśnie odwiedza swoją ciocię. Mimo usilnych starań młodzi bardzo nie przypadli sobie do gustu. Jednak starsze pokolenie nie zamierza się zbyt szybko poddać i organizuje młodym wycieczkę, aby mogli więcej czasu spędzić razem. W drodze powrotnej odnajdują konia, który jest nie tylko zabiedzony ale i ranny. Według wezwanej na miejsce młodej weterynarz koń powinien zostać uśpiony. Michalina i Dominik nie potrafią obojętnie przejść obok tej tragedii i postanawiają się nim zająć. Koń otrzymuje imię Bucefał. Autorka zwraca nasza uwagę na krzywdę zwierząt, gdy wokół dzieje się magia.
„Wszystko przestawało mieć znaczenie, gdy w pobliżu była Michalina. Czul tylko jej zapach i widział tylko ją. Sam nie rozumiał, w jaki sposób tak szybko i tak mocno zawładnęła jego sercem, ale było mu z tymi odczuciami bardzo dobrze. A byłoby jeszcze lepiej, gdyby dala mu szansę”.
Jak skończą się te dwa wątki dowiecie się po lekturze. Zdradzę wam, że występuje tu jeszcze jedna z instagramerek, którą bardzo lubię. Czeka was tu historia, która chwyta za serce i skłania do refleksji. Ciężko jest się oderwać, ponieważ wciąga od pierwszej strony.
Przekonajcie się sami.
Ja polecam, bo naprawdę warto.